"drogi dla rowerów" na Wyżynach - skrzyżowanie Al. Wojska Polskiego / Magnuszewska
wystające studzienki
(http://desmond.imageshack.us/Himg580/scaled.php?server=580&filename=magnuszewskawojskapolsk.jpg&res=medium)
przejścia bez przejazdów dla rowerów chociaż dochodzi droga dla rowerów
(http://desmond.imageshack.us/Himg221/scaled.php?server=221&filename=magnuszewska2sv.jpg&res=medium)
(http://desmond.imageshack.us/Himg856/scaled.php?server=856&filename=magnuszewska3.jpg&res=medium)
ścieżka rowerowa nagle się urywa (bo DDR-em tego nie można nazwać)
(http://desmond.imageshack.us/Himg402/scaled.php?server=402&filename=magnuszewska6.jpg&res=medium)
Dodałbym bardzo niebezpieczną sytuację dla samochodów / rowerów gdy samochód skręca w Magnuszewską na prawoskręcie. Wygląda to tak, że zielone jest i dla samochodu i dla pieszych / rowerzystów. Przy czym, o ile pieszego, nadchodzącego z obu kierunków, da się bez problemu zlokalizować, o tyle rowerzystę jadącego w kierunku Kapuścisk prowadzący pojazd ma praktycznie za plecami. Jest to martwa strefa dla kierowcy. Nie widzi rowerzysty ani patrząc się przez boczne okno, ani przez tylne, ani przez lusterko wsteczne. Z kolei rowerzysta widząc zielone, może rozwijać sporą szybkość, czyli może się pojawić praktycznie znikąd.
Kierowcy nie mają tam zielonego światła tylko zieloną strzałkę - co niestety wielu z nich nie robi różnicy. Poza tym przedstawiciele naszych wspaniałych drogowców są zadeklarowanymi wyznawcami bożka pn. "płynność ruchu" i poustawiali zielone strzałki w taki sposób, że zapalają się kilka sekund przed zielonym dla pieszych/rowerzystów - co znacząco utrudnia w ogóle przejazd przez jezdnię, szczególnie w godzinach szczytu. Cóż, wystarczyłoby tam co jakiś czas wysłać patrol drogówki i trochę zdyscyplinować tych zbyt "narwanych" kierowców, ale przecież łatwiej łapać pieszych przechodzących poza przejściami przez osiedlowe uliczki - wolniej uciekają...
A sposób jest prosty, sprawdzony i skuteczny: wystarczy dojechać do krawędzi jezdni, zatrzymać się na chwilkę, stojąc wysunąć przednie koło na jezdnię przed nadjeżdżający samochód... Efekt gwarantowany, wystarczy nie zwracać uwagi na bluzgi i trąbienie.
Nie o to chodzi. Wiem o czym mówię, bo przejeżdżam tamtędy zarówno samochodem, jak i rowerem. Dlatego rozumiem opcje obu stron. I stąd moje szczególne obawy, bo siedząc w samochodzie, potrafię sobie wyobrazić siebie samego, nadjeżdżającego ścieżką od strony zachodniej. Miejsce które opisałem jest tak skonstruowane, że kierowca zatrzymując całkowicie samochód, nie ma żadnej gwarancji, że wypatrzy pędzący ścieżką rower. Ruszając spod samych pasów nie ma gwarancji, że metr dalej na masce samochodu nie znajdzie się rower. Inna sprawa, że obowiązek zatrzymania jest przed strzałką, a nie kilka metrów dalej.